Witraż
Jolanta Miklaszewska
-To, jak to leciało w tej przepowiedni? - warknął Gryf do starca przykutego
do ściany.
- Jeśli odnajdziesz trzy brakujące części z witraża znajdującego się w nawie głównej w kościele Św. Piotra i odpowiednie je ułożysz posiądziesz moc tak wielką, że nikt ci nie dorówna - zachrypiał starzec.
-Moc....powiadasz.
-A nie ma w tej przepowiedni informacji gdzie są ukryte owe brakujące części?
- Nie panie.
- Nie łżesz staruchu, bo jeżeli tak... - Gryf zamachnął się pejczem.
Starzec skulił się instynktownie ale zamiast świstu bata usłyszał
gardłowy śmiech Gryfa.
-Tak, bój się. Drżyjcie wszyscy. A kiedy posiądę moc to....
Gryf nie dokończył. Wybiegł z lochu.
Idąc do komnaty rozmyślał nad tym co usłyszał. Jak odnaleźć te szkiełka, gdzie
mogą się znajdować? Nagle wpadł na znakomity pomysł. Jasne, jego brat pomoże
je odnaleźć. Zawsze jest chętny jak trzeba komuś pomóc, więc nie odmówi.
-Wezwać Jastrzębia- warknął do lokaja wymierzając mu jednocześnie
kopa w tyłek.
-A żywo! - wrzasnął.
Po kliku minutach do komnaty wszedł Jastrząb.
-Wzywałeś mnie bracie?
-Mam dla ciebie zadanie. Trzeba odnaleźć trzy brakujące części witraża.
Zginęły i nikt nie wie gdzie są. Braciszkowie są niepocieszeni. Musimy im pomóc.
-I ty nie masz w tym, żadnego interesu? - spytał z niedowierzaniem Jastrząb.
-Żadnego bracie, uwierz mi.
-Chcesz komuś pomóc bezinteresownie? To do ciebie niepodobne.
-Zmieniłem się - przekonywał Gryf
-Jakoś trudno mi w to uwierzyć ale jesteś moim bratem więc ci pomogę.
-Zaufaj mi a siÄ™ przekonasz.
-No dobrze. I Jastrząb podał bratu rękę.
-No, to sprawa załatwiona zatarł ręce Gryf po wyjściu brata. Odwali całą
brudną robotę - uśmiechnął się złośliwie.
Tymczasem Jastrząb wyruszył w drogę. Pierwszą wizytę złożył w kościele.
Chciał zapytać mnichów o szczegóły zniknięcia szkieł z witraża. W kościele
nie było nikogo. Usiadł więc w nawie bocznej i zaczął rozmyślać.
Nagle usłyszał za sobą cichy szelest. Odwrócił się. Jeden z witraży falował.
Metalowe ogniwa łączące kolorowe szkiełka przesuwały się uwalniając błękitną
postać, która już po chwili połyskując blado stanęła przed Jastrzębiem.
-Witaj – wyszeptała.
-Witaj.
-Mogę ci pomóc- zaszeleścił głos.
-Wiem czego szukasz i dla kogo. Brat twój jest okrutnym człowiekiem ale ty,
ty to co innego.
Części witraża zostały ukryte w różnych miejscach. Jedną odnajdziesz u wróżki
Lucy. Będzie to część niebieska. Druga ukryta jest w łzie rozpaczy, to biały
odłamek. Ostatnia część ukryta jest w człowieku.
-Dziękuję kimkolwiek jesteś -powiedział Jastrząb kłaniając się zjawie.
-Nie ma za co i postać zniknęła.
Wróżka Lucy przywitała go bardzo grzecznie.
-Tak, tak wiem po co przybywasz. Mogę ci oddać część błękitną ale pod jednym
warunkiem. Musisz mi przynieść smoczą łzę.
-Smoczą łzę? - jęknął Jastrząb i wyruszył do krainy smoków.
Kraina smoków była niedaleko ale nikt nie zapuszczał się w tamte strony.
Smoki wprawdzie nie atakowały ludzi ale jeśli jakiś człowiek wszedł na ich terytorium to zupełnie inna sprawa.
Jastrząb nie wykazywał strach, tylko jedna myśl dręczyła go.
Jak zmusić smoka do płaczu.
Jak na zawołanie usłyszał płacz dochodzący za skały.
Wyjrzał ostrożnie. Za skałą na zielonej trawie leżał czarny smok, który zawodził
żałośnie nad małym ciałkiem leżącym na ziemi.
-Mój malutki synek, mój skarb. Cóż ci on takiego uczynił Zazulu, że go zabiłeś? -
rozpaczała smoczyca.
Jastrząb podszedł bliżej a ona wyczuwając jego obecność odwróciła się gwałtownie.
-Czego!- Ryknęła.
-Przepraszam, że przeszkadzam ci w takiej chwili ale czy mogłabyś podarować mi
jedną łzę?
-A, po co ci moja łza? - zainteresowała się.
-Zapragnęła jej wróżka Lucy a w zamian ona da mi okruch witraża, który obiecałem
bratu.
-Gryfowi? - warknęła smoczyca
-To okrutny człowiek i przyjaciel Zazula.
-To nie prawda, mój brat się zmienił.
-Doprawdy? - Sarknęła.
-Pomogę pochować ci twojego synka i zemścić się na Zazulu, czy teraz podarujesz
mi łzę?
Smoczyca spojrzała na Jastrzębia. Jej przenikliwy wzrok wdarł się do jego ciała
i nagle poczuł jak dotyka jego serca. Przez chwilę zapłonęło ono bólem rozpaczy.
-Masz dobre serce - powiedziała. Dostaniesz łzę.
Pochowali małego smoczka w jaskini. Wejście do niej zamknęli wielkim głazem.
-Dziękuję - powiedziała smoczyca
-Oto moja łza.
Jastrząb nastawił puzderko, do którego spłynęła biała kropla. Ta kropla, powoli
zastygała aż zamieniła się w perłę.
-Dziękuję ci - westchnął zdziwiony.
Zamknął puzderko i wrócił do Lucy.
-Masz łzę? - zapytała Lucy jak tylko go zobaczyła.
-Mam.
-Daj.
Lucy otworzyła puzderko.
-Jaka piękna, biała perła. To łza rozpaczy! - krzyknęła zdumiona.
Kiedy Lucy wzięła perłę do ręki, ta pod wpływem ciepła jej dłoni pękła a z jej
środka wypadł odłamek witraża. Biały.
-Proszę oto twój drobiazg, biała część.
-A teraz czas na błękitną i wróżka pocałowała swoje odbicie w lustrze.
Tafla zadrżała i wypłynął z niej niebieski fragment witraża.
-Czy wiesz może, droga Lucy, gdzie znajdę ostatni brakujący kawałek?
-Czerwony? - zapytała.
-Tak.
-No cóż, to brat odnajdzie go w tobie. Wracaj na zamek.
-Żegnaj- powiedziała ze smutkiem.
-Do widzenia i dziękuję ci za wszystko - odpowiedział Jastrząb.
Gryf czekał na niego w sali tronowej.
-Witaj bracie.
-No nareszcie. Masz moje cacka? - z niecierpliwością w głosie zapytał Gryf.
-Tylko dwa.
-Jak to dwa! - RyknÄ…Å‚. A gdzie trzeci fragment.
-Schowałeś go przede mną. Dawaj go zaraz. Gdzie go masz. Gadaj bo każę cię kołem
łamać. Moc jest moja, słyszysz, moja! - wrzeszczał.
-Ja będę panem świata, Bogiem, panem życia i śmierci. Oddaj trzecią część.
-Ale ja jej nie mam - powiedział Jastrząb.
-Dawaj! - ryknął Gryf i z wściekłością wymierzył bratu cios w twarz.
Uderzenie było tak silne, że Jastrząb upadł rozbijając przy upadku głowę.
Czerwona plama szybko rozlała się po białym marmurze.
Gryf rzucił się w kierunku brata ale nie po to aby mu pomóc ale dlatego, że
zauważył w krzepnącej kałuży krwi coś błyszczącego. Był to ostatni odłamek
witraża. Czerwony.
-A jednak go ukrył. Zdrajca.
Gryf wybiegł z komnaty.
W kościele usiadł przed witrażem przedstawiającym Maryję z dzieciątkiem.
-No gdzież mam was umieścić moje drogie - powiedział prawie z czułością do
trzech odłamków leżących na jego dłoni.
Wstał i podszedł bliżej. Zauważył, że w błękitnej szacie Matki jest wolna
przestrzeń. Przystawił tam niebieski fragment. Pasował jak ulał.
Drugi element wkomponował w diadem Maryi a trzeci w koronę dzieciątka.
Witraż zapłonął jasnym blaskiem.
I nagle Gryf poczuł w sobie wielką moc. Pochłaniała go aż wystrzeliła ku niebu
srebrzystym snopem światła.
W kościele rozległ się głos.
-Niech moc będzie z tobą.
Gryf błogo się uśmiechnął .
-No jasne, że ze mną. Jestem panem życia i śmierci. Bogiem.
-Niech moc będzie z tobą - powtórzył głos.
-Moc czynienia dobra.
-Nieeeeeeeeeeeee! - wrzasnął rozwścieczony Gryf a jego krzyk poszybował w ciemność.
-Za późno - powiedział głos.
-Moc jest już w tobie.